Warner Bro. Harry Potter Tour w Londynie!
Czy Wy również, kiedy nadchodzą chłodniejsze miesiące nie możecie się doczekać kiedy obejrzycie jeszcze raz wszystkie części Harrego Pottera? Nie, tylko ja? Tak myślałam! Jeśli kliknęliście w ten post to zapewne, wciąż interesuje Was wszystko to, co dotyczy świata czarodziejów.
Ja uwielbiam odnajdywać te wszystkie czarodziejsko/magiczne miejsca, które możemy odwiedzić w prawdziwym życiu poza książkami, jak parki rozrywki czy samoistnie powstające Potterowe kawiarnie czy sklepy. Czuję się wtedy jakbym odnalazła ten sekretny(nie) klub do którego należę, który otula jak ciepły kocyk i dodaje tego dreszczyka ekscytacji! Zachęcam Was do poczytania wcześniej powstałych wpisów na dole strony, gdzie odwiedziłam inne magiczne miejsca na Florydzie czy w Kalifornii.
Potter!
Dzisiaj nasz świstoklik przenosi nas tym wpisem do miejsca, które na mojej potterowej liście było od zawsze, a nie myślałam, że uda mi się je odwiedzić już teraz! Mam tutaj na myśli Warner Brothers Studio Tour London The Making of Harry Potter!! THE tour! Dokładnie to miejsce, gdzie powstało 8 filmów z serii o Harrym Potterze, gdzie mały Daniel Radcliffe, Emma Watson i Rupert Grint pracowali, dorastali, gdzie “uczęszczali” do Hogwartu i rozwijali umiejętności aktorskie!
Ale kochani, przejdźmy do wycieczki!
Ogólnie to zrobiłam chyba tryliard zdjęć. Sorry, not sorry.
Warner Bros. Studio Tour – podróż do świata Harry’ego Pottera
Gdy nadchodzą chłodniejsze miesiące, coś się we mnie budzi. Tęsknota za magią, za znajomym dźwiękiem lecących iskier z różdżki, za ciepłym światłem Wielkiej Sali i trzaskiem ognia w kominku w pokoju wspólnym Gryffindoru. To czas, kiedy znów wracam do Hogwartu – choćby tylko na ekranie. Ale tym razem... wróciłam naprawdę.
Tak długo miałam to miejsce na swojej liście marzeń, że gdy w końcu przekroczyłam próg Warner Bros. Studio Tour w Londynie, nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. To THE tour, serce filmowego świata Harry’ego Pottera, miejsce, gdzie przez dekadę powstawały wszystkie osiem filmów. Tu mały Daniel Radcliffe pierwszy raz założył okulary Harry’ego, tu Emma Watson i Rupert Grint po raz pierwszy spotkali się na planie, tu powstawały niezapomniane sceny, które do dziś mają w sobie tę wyjątkową iskrę magii.
Przejście przez drzwi wejściowe przypominało wciągnięcie do zaczarowanego świata. Już od pierwszych kroków czułam to charakterystyczne podekscytowanie, ten lekki dreszczyk, jakbym właśnie miała wejść do magicznego zakątka, który znałam całe życie, ale nigdy nie widziałam na własne oczy. Poczułam się jakbym to ja czekała na swoją ceremonie przydziału, podczas której Tiara zadecyduje, z którym domem zwiążą się moje losy.
Pierwsze kroki w magicznym świecie
Najpierw ustawiamy się pod ogromnymi, zamkniętymi drzwiami. Nikt nic nie mówi, ale każdy coś czuje – napięcie, dziecięce podekscytowanie, jakbyśmy znowu mieli jedenaście lat.
I wtedy te drzwi się otwierają. A za nimi... Wielka Sala.
Tak, ta sama – z długimi drewnianymi stołami, złotymi talerzami i podestem nauczycielskim z rzeźbionymi krzesłami.
Sklepienie nie jest zaczarowane (to tylko efekt komputerowy), ale cała reszta wygląda dokładnie tak, jak ją pamiętamy z filmów.
Przez chwilę naprawdę czekam, aż rozlegnie się głos Dumbledore’a: “Witajcie w nowym roku szkolnym w Hogwarcie! Zanim rozpoczniemy nasz bankiet, chciałbym wam powiedzieć kilka słów. Oto one: Głupol! Mazgaj! Śmieć! Obsuw! Dziękuję wam!” .
Sekrety zza kulis
Idąc dalej, trafiam na rekwizyty, kostiumy, scenografie. Niektóre z nich wyglądają znajomo, ale dopiero tutaj można zobaczyć, ile detali umknęło nam na ekranie. Na przykład mapa Huncwotów – ręcznie rysowana, pełna misternych szczegółów, z mnóstwem ukrytych smaczków. Albo czarodziejskie gazety, które faktycznie zawierają drobne artykuły napisane przez zespół produkcyjny, by wyglądały autentycznie. Więcej o materiałach stworzonych na potrzeby czarodziejskiego świata możecie przeczytać w moim wpisie MinaLima w Londynie, co ma wspólnego z Harrym Potterem?
Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu, kiedy zobaczyłam małą tabliczkę przy jednym z kostiumów – to była oryginalna szata Harry’ego z pierwszego filmu. Tuż obok: szaty z balu bożonarodzeniowego z Czary Ognia, a dalej – wygnieciony, lekko przybrudzony płaszcz Hagrida.
Każdy element garderoby miał swoją historię. Różne wersje tych samych ubrań – zależnie od momentu filmu – były albo jak nowe, albo celowo zniszczone i poplamione, żeby oddać nastrój sceny.
I to właśnie tutaj dowiedziałam się, że podczas kręcenia sceny z listami z Hogwartu, które zalewają dom Dursleyów, ekipa filmowa naprawdę stworzyła 200 papierowych listów, zanim ostatecznie przerzucono się na efekty komputerowe!
Pokój Wspólny Gryfonów i Ślizgonów
Czy nie zdarzyło Wam się, w jakiś chłodny jesienny dzień, marzyć o tym, żeby przenieść się do Pokoju Wspólnego Gryfonów?
Tam, gdzie zawsze trzaskał ogień w kominku, czekał wygodny fotel, a wieczór można było spędzić z książką Wstęp do Transmutacji, przy partyjce czarodziejskich szachów albo na podsłuchiwaniu najnowszych szkolnych plotek.
Hogwart, który mieści się w jednym pomieszczeniu
Jednym z największych momentów zachwytu było wejście do sali, w której znajdował się model Hogwartu. I to nie byle jaki model – zamek w skali 1:24, o powierzchni ponad 1 500 m² i wadze 3 ton! Był niesamowicie szczegółowy: maleńkie latarnie przy ścieżkach, mikro-okna, przez które świeciło światło, a nawet maleńkie drzewa w otoczeniu zamku. To właśnie ten model pojawiał się w filmach w scenach panoramicznych – resztę dodawały efekty specjalne.
Byłam jak zaczarowana, patrząc na niego z różnych perspektyw. Można było podejść bardzo blisko i dostrzec, jak pieczołowicie został wykonany.
Butterbeer i peron 9¾
Jeśli chcecie mieć to jedno zdjęcie z wózkiem znikającym w ścianie peronu 9¾, to… musicie wybrać się na prawdziwy dworzec King’s Cross w Londynie i uzbroić się w cierpliwość. My z przyjaciółką czekałyśmy prawie godzinę – ale atmosfera w kolejce wszystko wynagradza. Wszyscy są podekscytowani, śmieją się, robią zdjęcia… trochę jakbyśmy naprawdę za chwilę mieli wsiąść do Ekspresu do Hogwartu.
Na końcu kolejki czeka prawdziwa atrakcja: wózek wbity w ścianę i – jak nazwałyśmy go z przyjaciółką – oficjalny trzymacz szaliczków. To osoba z obsługi, która pyta, do którego domu należysz, i na chwilę wypożycza szalik oraz różdżkę. Pomaga też ustawić się do zdjęcia i macha szalikiem, żeby wyglądało, jakby powiewał na wietrze – wszystko dzieje się błyskawicznie.
Można zrobić profesjonalne zdjęcie (które potem można kupić w sklepiku obok), ale równie dobrze można poprosić osoby stojące za nami w kolejce, żeby cyknęły nam fotkę telefonem. I voilà – magiczne zdjęcie za darmo! ✨📸
A skoro już o hogwarckich klasykach mowa… nie mogłam sobie odmówić Butterbeer. Smakowało jak coś między waniliową kremówką a toffi, z lekkim posmakiem piwa korzennego. Było… ciekawe. Może nie zostanie moim nowym ulubionym napojem, ale zdecydowanie warto spróbować – choćby raz, z czystej potterheadowej przyzwoitości.
Podczas wizyty na Florydzie miałam okazję spróbować piwa kremowego w formie lodów – i ta wersja naprawdę mi zasmakowała. Były słodkie, kremowe, z lekkim aromatem toffi i wanilii. Zdecydowanie ciekawsza opcja niż klasyczny napój.
Galeria Zdjęć! A to i tak nie, wszystko!
Zachęcam do zajrzenia na mój Instagram @magdascupftea gdzie zobaczycie więcej zdjęć i filmików w wyróżnionych relacjach oraz na rolkach!
Moje wrażenia i co najbardziej mi się podobało?
Trudno mi wskazać jeden moment, który zrobił na mnie największe wrażenie. Bo kiedy wychodziłam z jednej sali, mając wrażenie, że to było to, za kolejnym rogiem czekało coś zupełnie innego – i jeszcze bardziej zbierałam szczękę z podłogi.
Właśnie o to chyba chodzi w tej wycieczce – o rozmach. To nie jest park rozrywki, a jednak… bawiłam się tu świetnie! I to na zupełnie innym poziomie – jako fanka filmu, detali i czarodziejskiego świata.
Na szczególne wyróżnienie zasługuje zdecydowanie dział z efektami praktycznymi i protezami – momentami było tam naprawdę… strasznie. Wiadomo, że w świecie Harry’ego Pottera pełno było magicznych stworzeń – testrale, pająki, smoki – ale dopiero tutaj widać, jak dużo pracy włożono, żeby ta magia naprawdę zadziałała na ekranie.
Zobaczycie tu makiety, animatroniki, fragmenty mechanicznych stworzeń i ręcznie robione detale, które wyglądają jak z koszmarów (albo snów, zależy, kto co lubi). Zwróćcie szczególną uwagę na zdjęcia z powstawania goblinów – niektóre z tych procesów potrafią wywołać gęsią skórkę. Ja miałam ją przez dobre kilka minut!
Jak najlepiej zaplanować wizytę? Moje wskazówki!
Omijajcie weekendy – Studio Tour otworzyło się w 2012 roku, ale do dziś przyciąga tłumy. Serio, to miejsce nadal odwiedza około 6 tysięcy osób dziennie, więc jeśli macie możliwość, wybierzcie się tam w dzień powszedni. Będzie luźniej i łatwiej zrobić dobre zdjęcia!
Zarezerwujcie bilety z wyprzedzeniem – wejście do studia jest możliwe tylko na konkretną godzinę i bilety sprzedają się błyskawicznie, zwłaszcza w sezonie. Aktualnie ceny zaczynają się od 53,50£ za osobę dorosłą, ale jeśli chcecie dodać jakieś dodatkowe atrakcje (np. przewodnik audio), to warto sprawdzić pakiety na oficjalnej stronie.
Wybierzcie się rano – najlepiej zarezerwować bilety na pierwsze godziny otwarcia. Nie tylko unikniecie tłumów, ale też będziecie mogli spędzić tam więcej czasu. Zwiedzanie nie ma limitu, więc jeśli wciągnie Was odkrywanie każdego szczegółu (a uwierzcie, że wciągnie!), to dłuższy pobyt to totalny game-changer.
Weźcie ze sobą przekąski – w środku są kawiarnie i oczywiście słynne Butterbeer, ale jeśli nie chcecie wydawać fortuny na jedzenie, warto wrzucić do plecaka coś na drogę.
Power bank to must-have! – to jedno z tych miejsc, gdzie robisz zdjęcie za zdjęciem, nagrywasz filmy, a potem jeszcze więcej zdjęć. Nie ma nic gorszego niż rozładowany telefon w połowie wycieczki, więc jeśli macie power bank – koniecznie zabierzcie!
Czy warto odwiedzić Warner Bros. Studio Tour?
To pytanie retoryczne, prawda?
Każdy fan Harry’ego Pottera powinien tu trafić choć raz w życiu. To więcej niż muzeum – to podróż do świata, który znamy i kochamy, ale tym razem możemy go dotknąć, poczuć i doświadczyć na własnej skórze.
Idąc tam, nie wiedziałam do końca, czego się spodziewać. Myślałam, że już wszystko widziałam – w końcu byłam w kilku parkach rozrywki i wielu tematycznych sklepach. Ale okazuje się, że Warner Bros. Studio Tour London – The Making of Harry Potter to zupełnie inny kociołek.
Przede wszystkim – rozmach. Można tu zobaczyć dosłownie wszystko, co tylko przychodzi do głowy w kontekście produkcji filmów: całe sekcje scenografii, kostiumów, modeli, efektów specjalnych… a nawet przestrzeń na zewnątrz! Czekają tam Błędny Rycerz, motocykl Syriusza, dom Dursleyów, Szklarnia Profesor Sprout i ten charakterystyczny drewniany korytarz, w którym kręcono wiele scen – jak choćby rozmowę Harry’ego z Lupinem.
Można też odwiedzić peron 9¾ i wejść do wnętrza wagonu Ekspresu do Hogwartu – wkomponowany w całość tak naturalnie, że na moment naprawdę można zapomnieć, że to tylko ekspozycja. Po prostu: wow.
I do tego to poczucie, że… to naprawdę było tu. Nie tylko coś zbudowanego na potrzeby wystawy, ale miejsce, gdzie to wszystko naprawdę się działo. Atmosfera jest przez to zupełnie inna – bardziej autentyczna, głębsza.
W rzeczywistości studio znajduje się pod Londynem – dojeżdża się tam pociągiem, a potem, już w ramach biletu, wsiada się do specjalnego Potterowego autobusu. I właściwie to właśnie tam zaczyna się cała przygoda.
Przy wielu atrakcjach stoją osoby z obsługi, które z radością odpowiadają na pytania – opowiadają o trikach montażowych, kostiumach, scenografii… i od razu widać, że sami też są fanami. Wszyscy są uprzejmi, pomocni, mają ten sam błysk w oku. Można się tu naprawdę poczuć komfortowo – jak w domu.
I powtórzę to jeszcze raz: warto zarezerwować sobie cały dzień. My dotarłyśmy na 14:00, a ostatni autobus odjeżdżał chyba o 19:00 czy 20:00 – zostałyśmy do samego końca, a dla mnie to i tak było za mało.
Mam ogromną nadzieję, że jeszcze kiedyś tam wrócę.
Bo choć to „tylko studio”, to ja naprawdę czułam się, jakbym przeszła przez magiczne drzwi prosto do świata, który kocham od lat.
A Wy? Byliście już w Warner Bros. Studio Tour? A może są jakieś inne magiczne miejsca są na Waszej liście marzeń? 🪄✨
Dzisiaj nasz świstoklik przenosi nas tym wpisem do miejsca, które na mojej potterowej liście było od zawsze, a nie myślałam, że uda mi się je odwiedzić już teraz! Mam tutaj na myśli Warner Brothers Studio Tour London The Making of Harry Potter!! THE tour! Dokładnie to miejsce, gdzie powstało 8 filmów z serii o Harrym Potterze, gdzie mały Daniel Radcliffe, Emma Watson i Rupert Grint pracowali, dorastali, gdzie “uczęszczali” do Hogwartu i rozwijali umiejętności aktorskie!